2018, czyli początki ...

W 2018 roku, od chwili gdy stopniał śnieg, nie przypominam sobie jakiegoś momentu wątpliwości, czy osada powinna być reaktywowana ...


Nie jest ważny cel, ale droga. Zacząłem więc od drogi. Sztychówka, taczki. Przy następnej wezmę koparkę.






Następnie szukałem odpowiedzi, czy mam we krwi jakiekolwiek ślady rolnika. Testowałem na tujach. 47 wsadzonych, dwie zjadły mrówki.


 


 No i nowe okna, zobaczyć świerka giganta w całości - bezcenne.




Nowa żyła z prądem, moc będzie z nami.



Z osady wyjechały dziesiątki worków. Bo w zagrodzie przecież wszystko się przyda :) Odwiedziliśmy złom. No i budynek gospodarczy - "niekończąca się" opowieść stolarza.




Plantowanie po "ropicku".



Rozpocząłem też wymianę instalacji elektrycznej. Włożyłem w ściany grubo powyżej 100 m kabla, kilkanaście gniazdek i tyle samo włączników.

   


A tu kiedyś będzie przytulna łazienka :)



I kuchnia ze zmodyfikowanymi przyłączami wody i gazu.



Przy nieumiejętnym wyburzaniu jednego z budynków gospodarczych runęła ściana innego ...
Po odbudowaniu pojawił się pomysł ... tarasu.



Skoro pojawił się plan tarasu, to przy okazji odświeżyłem cegły, wyczyściłem i pomalowałem stare belki, jednym słowem przygotowałem miejsce na drewno ogniskowe i kominkowe.




Przyjechały pierwsze jaskółki nowego dachu od Pana Mietka.



Przywiozłem nowe "stare" gąsiory z Podkarpacia i zamontowałem na budynku gospodarczym.



Nowe parapety wewnętrzne w kuchni, łazience i na ganku oraz powoli następowała transformacja pomieszczenia starej kotłowni na magazyn.



Nowe drzwi wejściowe były wielką niewiadomą. Dobieraliśmy do dachu, którego jeszcze nie ma.



Był też czas dla pierwszych gości/przyjaciół. Chwilowo głównie w nocy :) I pierwsze dary dla gości :)




Na koniec - bilans 2018 - tylko raz złożyła mi się drabina :)
 





No i jesień. Czyli liście, liście i ... liście.